Bezbramkowe derby:

Kiepskim widowiskiem uraczyli kibiców gracze MKS-u i Stali Chełm Śląski. Nie dość, że sympatycy obu klubów nie zobaczyli goli, to naprawdę ciężko będzie wskazać dużą ilość sytuacji, w których obie ekipy mogłyby w ogóle pokusić się o tą jedyną – zwycięską bramkę. Mecz rozczarował i zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów.

Gdyby jednak próbować szukać ekipy bardziej rozczarowanej, to chyba jednak należy wskazać na gości, którzy stworzyli groźniejsze akcje pod bramką MKS-u. Nie było ich wiele, ale przykładowo takiej okazji jak Jarosław Luty w 72 minucie gracze MKS-u nie mieli. Napastnik gości uwolnił się wtedy spod opieki obrońców, wpadł w pole karne i uderzając po długim słupku minimalnie chybił. Kilkadziesiąt sekund później tylko ofiarna interwencja Polarza na 6 m pomogła zablokować uderzenie Klepki. Warto jeszcze wspomnieć o akcji z 23 minuty, kiedy Luty wychodził sam na sam z Gąsiorem, ale został powstrzymany faulem przez Szeremetę, który następnie po przepychankach z napastnikiem gości otrzymał żółtą kartkę. Wydaje się jednak, że ekstraklasowy sędzia dobrze zinterpretował tą sytuację, choć pewnie nie jeden arbiter wyciągnąłby czerwoną kartkę. To goście posiadali w pierwszej części gry optyczną przewagę i kilkakrotnie groźnie było pod bramką Gąsiora, zwłaszcza po stałych fragmentach gry.

W drugich 45 minutach gra już się wyrównała, ale MKS nie miał dziś atutów w ofensywie. Pierwszy celny strzał Karlika z 34 minuty, uderzenie Matyska z 52 z rzutu wolnego były odpowiednio zbyt łatwe do obrony oraz minimalnie niecelne. Gdy wreszcie Gardawskiemu w 66 minucie udało się uciec obrońcom, akcję przed polem karnym faulem zatrzymał Adam Drozdek. Niewiele brakowało, by szczęście od MKS-u odwróciło się w 90 minucie, ale zabawa Bednarka w polu karnym zakończyła się na szczęście lekkim uderzeniem napastnika gości w światło bramki, które Gąsior bez problemu wyłapał. I tak, derbowy pojedynek – bez większych emocji – przeszedł do historii.

[Pokaż listę obrazów]