Franek, Franek łowca bramek!!!

Tak chciałoby się zaśpiewać po spotkaniu w Mikołowie, gdzie MKS po dramatycznym pojedynku pokonał Orła Mokre 2:1, a dwa gole zdobył w końcówce popularny „Franek”. Nie chodzi tu jednak o Tomasza Frankowskiego – byłego reprezentanta Polski, a o Dawida Frąckowiaka, napastnika MKS-u. Zwycięstwo przyszło jednak MKS-owi z najwyższym trudem. Dlatego cieszy ono szczególnie, a zespół pragnie je zadedykować Krzyśkowi Mokremu, który został kilka dni temu szczęśliwym tatą:)

Dawid Frąckowiak znów zasłużył na to, by jego zdjęcie trafiło na stronę MKS-u:) Foto: Underek

Mecz zaczął się od mocnego uderzenia gospodarzy, już w 5 minucie gracz Orła huknął z 30 metrów i piłka uderzyła w poprzeczkę, a dobitka z 6 metrów przeleciała nad bramką. Spiker ze stadionu Orła zapewne do teraz rozpamiętuje tą sytuację:) Później uwidoczniła się optyczna przewaga MKS-u lecz rajdy prawą strona Brony czy Karlika były bezowocne. Naprawdę groźne okazje miał Frąckowiak w 32 minucie, gdy z 3 metrów uderzył piłkę nad bramką po dośrodkowaniu Matyska z rzutu rożnego, oraz w 42 gdy w 100% sytuacji i wrzutce Polarza ze środka boiska musnął piłkę, ale nie na tyle by wpadła do siatki. Futbolówka minimalnie minęła bramkę. Czas „Franka” miał dopiero w tym meczu nadejść.

W drugiej połowie MKS ruszył do ataku, po ostrej reprymendzie trenera nasi zawodnicy ruszyli do przodu. Początkowo niecelnie uderzali Frąckowiak i Matysek z dystansu. W 62 minucie Polarz sprawił sporo problemów bramkarzowi Orła dośrodkowaniem z 50 m, a w 63 obrońcy Orła wybili z linii piłkę po strzale Frąckowiaka. W 66 Firlej uderzył zbyt słabo by zaskoczyć bramkarza, a 60 sekund później tylko cudowna interwencja Karamuza uratowała gospodarzy od straty gola po uderzeniu z 7 m Frąckowiaka (podanie Matyska). Gdy wydawało się, że musi paść gol dla MKS-u, strzałem z 20 metrów, przy biernej postawie obrońców, popisał się Muskietorz i Gąsior musiał wyciągać piłkę z siatki. Efektem tego gola była spora nerwowość na trybunach, na ławce MKS-u, doszło do zamieszania które udzieliło się kibicom, piłkarzom rezerwowym i nawet kierownikowi, który w końcówce wpuścił na boisko Papacza, mimo braku polecenia trenera z boiska:). Nasz zespół jednak nie poddał się, w 76 minucie akcją prawą strona popisał się Śliwa, który zagrał na 7 metr do „Franka” a ten zdobył wyrównującą bramkę.

Mateusz Śliwa popisał się świetną asystą przy pierwszym golu. Foto: Underek

Jak się okazało, wejście Papacza także przyniosło efekt gdyż brał udział w akcji z 86 minuty, zagrał piłkę do Polarza (trener w końcówce przesunął się do ataku), który dośrodkował na długi słupek, piłke odegrał Sopelewski, a Frąckowiak strzałem z bliska zapewnił wygraną MKS-u w tym meczu. Zespół nie zdołał wykonać do końca zaplanowanej dla obecnego na trybunach Krzyśka Mokrego kołyski, stąd dedykacja wygranej dla naszego bramkarza.

Zespołowi należą sie brawa za walke do końca i za postawienie w końcówce na ofensywę, walkę o 3 punkty do końca każdy docenia, doceniam i ja, i inni lędzińscy kibice:). Brawo:)

MKS: Ł.Gąsior, Polarz, Mikolasz, Sowik, Karlik (B.Papacz 80), Kulpiński, K.Firlej (Sopelewski 75), Brona (Śliwa 46), Matysek, Gajewski (Samek 46), Frąckowiak

żołte kartki: Matysek, Frąckowiak, Mikolasz, Karlik