DSC_0254

Nerwy na derby: MKS – Unia 3:2

Były akcje, były ciekawe pojedynki, był otwarty futbol i gole. Przez własną niefrasobliwość ekipa MKS-u zadbała, by również emocje trwały do ostatniego gwizdka. Radość po zakończeniu meczu mieszała się z uczuciem ulgi, że lędzinianie tym razem  nie zaprzepaścili pracowicie wybieganej bramkowej przewagi.

Już od początku kibice obu klubów zobaczyli sporo boiskowych wydarzeń. Na wpis do reporterskiego notesika zasłużył jednak dopiero w 13 minucie Skutela, choć pewnie wolałby się tam znaleźć w innych okolicznościach. Będąc bowiem w polu karnym i mając nieco czasu zrobił coś, czego nie spodziewał się absolutnie nikt – nie trafił w piłkę. To nie zniechęciło gospodarzy, bo już dwie minuty później oko w oko z Potocznym znalazł się Kostrzewa. Prawdopodobnie jednak przeszkodziło mu zaskoczenie. Zaskoczenie, że sędzia nie gwiżdże, mimo żywiołowego sugerowania ofsajdu przez gości. I znów „mały punkt” dla Potocznego, który bez kłopotu wyłapał nieudaną podcinkę. Do trzech razy sztuka – mimo dobrej postawy, już chwilę później golkiper przyjezdnych skapitulował po znakomitym, mierzonym strzale Stworzyjana zza linii szesnastego metra.

Po tych kilku minutach przewagi, szybko (może nawet za łatwo) udokumentowanej bramką, MKS niepotrzebnie cofnął się zbyt głęboko. Unia przeszła do ofensywy, sprawnie przedostając się pod nasze pole karne. W 20 minucie Gąsior w ekwilibrystyczny sposób sparował piłkę, wydającą się nieuchronnie zmierzać między jego słupki. W tej części gry Bieruń próbował i z bliska, i z daleka, ale MKS wciąż szczęśliwie prowadził. Na wielokrotne ataki gości między piętnastą a czterdziestą minutą gospodarze odpowiedzieli właściwie tylko dwa razy. Najpierw, w 25 minucie, chaotyczną gmatwaninę blisko bramki kopnięciem w stylu futbolu amerykańskiego wyjaśnił Stworzyjan. W 36 minucie z kolei, bezpańska piłka wstrzeliwana z rogu przez Śliwę o mały włos nie znalazłaby szpary w bramce, ale ostatecznie trafiła jednak w boczną siatkę. Serca kibiców zadrżały w 40 minucie. Oto po kolejnym głupim faulu i rzucie wolnym dla Unii „skóra” zatrzymała się na naszej poprzeczce po uderzeniu Szymona Bobli. Już chwilę później w statystyce poprzeczek zrobiło się 1:1. Z trzydziestu metrów spróbował Karlik, a pozornie niegroźną piłkę Potoczny wypluł wprost pod nogi rozpędzonego Kostrzewy. Ten huknął, a piłka skozłowała od poprzeczki niczym po słynnym strzale Karasia na mundialu w Meksyku. Pierwszą połowę okrasiła jeszcze nieudana przewrotka napastnika gości.

 Drugą odsłonę MKS zaczął wyraźnie zmotywowany. Świetnym sprintem popisał się Kostrzewa, zaś niezłym uderzeniem Stworzyjan. Od razu próbował się też pokazywać wprowadzony Kapela, który jako pierwszy zawodnik w meczu… dostał żółtą kartkę. Sosnowiecki sędzia był bardzo oszczędny w indywidualnych karach. Mógł tego pożałować, kiedy po kolejnych bezkarnych kopnięciach atmosfera się zwarzyła. Na szczęście przepychanka, w której brylował głównie Ingram, skończyła się w miarę łagodnie, a piłkarze wybrali futbol.

W 70 minucie po zamieszaniu pod naszą bramką Dulęba dostał w prezencie piłkę na jedenastym metrze. Nie atakowany miał sporo czasu i przed skierowaniem jej do bramki mógł jeszcze popatrzeć na szumiące korony drzew okalających stadion; zastanowić się, czy podoba mu się odnowiony budynek klubowy, a nawet zadumać się nieco nad sensem ludzkiej egzystencji. Zamiast tego wybrał pośpieszne przeniesienie futbolówki nad poprzeczką.

To się zemściło, bo chociaż lędzinianie seryjnie marnowali liczne kontry, to jednak Kostrzewa wreszcie się nie pomylił i podwyższył rezultat. MKS znów uwierzył, że jest o klasę lepszy od rywala. Postawił na „futbol totalny” i już chwilę później pięciu zawodników rozpaczliwym sprintem goniło Dulębę, który tym razem już z zimną krwią pokonał Gąsiora. Wydawało się, że poniesiona golem Unia będzie w stanie wyrównać. Fatalny błąd popełnił jednak bramkarz gości i podał do… Stworzyjana. Ten spokojnie „nawinął” po drodze defensora i wykorzystał prezent. Koniec emocji? Bynajmniej. Szaloną kanonadę zakończył Dulęba, który nie niepokojony zdołał przyjąć w powietrzu piłkę i nożycami zdobyć najładniejszego gola meczu. Na szczęście ostatniego. Goście próbowali jeszcze wymusić karnego, co kartonikiem dla Pyrlika wybił im z głowy arbiter. Swoją szansę miał także Idczak (który nie wytrzymał emocji na ławce i sam zechciał na koniec mieć wpływ na grę), ale przegrał pojedynek biegowy z bramkarzem.

Goście z przebiegu gry zasłużyli na remis. W statystyce strzałów, podań, posiadania piłki pewnie przebiliby MKS. Na szczęście dla nas, ostatecznie liczy się tylko „to, co w sieci”. Jeżeli ktoś wierzy w numerologię, to dzisiejszy dzień sponsorowała liczba 3. Trzy gole, trzy punkty, trzecie miejsce.

MKS: Ł.Gąsior, Bednarek, Skutela, Uniejewski, M.Roszak, Karlik, Ingram, Gadaj (Kapela 46), Śliwa, Stworzyjan (Michalski 89), G.Kostrzewa (Idczak 83).

Unia: Potoczny, Moroń, Gorki, Wybierek, W.Bobla (Piekorz 76), Bereta, Zemczak, Bednarczyk (Ścierski 46), Sz.Bobla, Dulęba, Pyrlik.

żółte kartki: Kapela – Pyrlik

Sędzia: Artur Grzelec (Sosnowiec)

Zdjęcia z meczu z Unią, w galerii (autor Tomasz Naskręcki) . Na razie dodaliśmy do galerii meczu z Rozwojem II zestaw 300 zdjęć autorstwa Tomka W.:) W ankiecie można głosować także na najlepszego zawodnika MKS-u w pojedynku z Unią (max. 3 głosy)

  • gmx’erg

    Ciekawa relacja. Mecz niezwykle emocjonujący. Do ostatniej chwili wierzyłem w zwycięstwo Unii, ale zabójcze kontry MKSu i solidna gra przez 90 minut przyniosły Wam zwycięstwo w derbach powiatu SBL : ) Do zobaczenia za rok, bo chyba Suszec nie do dogonienia. Pozdrowienia z Bierunia!19KSU25

  • Szym

    Świetna relacja. Aż miło czytać : )

  • underek

    Widać pióro fachowca:)