0:0 to wynik sugerujący brak emocji i kiepskie spotkanie. A jednak w Lędzinach mecz stał na wysokim poziomie.
Właściwie całe spotkanie obfitowało w podbramkowe sytuacje, jakie wypracowywały sobie obie drużyny. W pierwszej połowie wydaje się, że to MKS miał takich konkretnych nieco więcej, choć Krupiński zdawał się długimi okresami optycznie przeważać.
Zdarzały się nawet i takie uderzenia, ale na posterunku był bramkarz gości.
Niestety, nasza obrona często nie popisywała się i po niefortunnych wybiciach piłka w polu karnym zachowywała się jak metalowa kulka z Pinballu.
W nieoficjalnym konkursie kiepskich wybić całe spotkanie brylował Gajewski, którego kontakty z piłką były jak rosyjska ruletka – udany wykop, aut, a może… świeca?
Po przeciętnej pierwszej połowie zmieniony został Matysek. Być może jego miejsce jednak jest w pomocy, dziś z przodu na pewno nie błyszczał. Jeśli tak, to co w powiedzieć o Gardawskim, który w drugiej połowie marnował i takie okazje:
Po tych zagraniach i on pożegnał się z murawą… Szans zresztą nie brakowało, a najbliższy szczęścia był Polarz, strzelający z rzutu wolnego.
Po jednej z wielu akcji niektórzy kibice widzieli nawet piłkę w bramce, ta jednak – jak zaczarowana – powędrowała spokojnie obok.
Swoje akcje miał też oczywiście Krupiński, ale bezbłędny był dobrze rozumiejący się z kolegami Brandys. Bramkostrzelny napastnik gości Świenty skarżył się swoim kibicom, że dostaje za wysokie piłki; kiedy jednak odpowiednią wyłożyli mu… nasi defensorzy, to nie umiał przechytrzyć wspomnianego Brandysa. Akcja była 110-cio procentowa, a przyjezdni jeszcze przy wyjściu zastanawiali się, jak on to zrobił, że nie położył bramkarza i nie strzelił w długi róg…
Inna sprawa, że ta kilkunastoosobowa grupa sympatyków Krupińskiego dość głośno krytykowała sędziego, głównie ze względu na te dwie kontrowersyjne sytuacje.
Trudno ocenić, czy były karne, niemniej jednak sędzia nie miał najlepszego dnia, bo i na naszą niekorzyść „zauważył” kilka spalonych.
W meczu nie brakowało niemal niczego, prócz bramek. Mimo znakomitej postawy naszych graczy przy drugim już 0:0 przychodzi refleksja, że po odejściu Frąckowiaka znów nie mamy rasowego napastnika. Gdybyśmy dziś takiego mieli to kto wie…
I już w ogóle na koniec jeszcze coś pozytywnego – Bobik wrócił i mówił mi, że będzie z nim OK.
MKS: Brandys, Sowik, M.Roszak, Gajewski, Bednarek, K.Firlej (Bomba 60), Polarz, Mikolasz, Matysek (Śliwa 46), Brona (Samek 60), Gardawski (G.Kostrzewa 75)
żółte kartki: Polarz, Brona, Śliwa